W sobotę, 11 grudnia 2010 w Opactwie Benedyktynów w Tyńcu z inicjatywy opata Bernarda Sawickiego OSB i o. Tomasza Grabowskiego OP, prezesa Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny, odbyło się spotkanie środowisk liturgicznych.
Uczestnicy zgromadzili się, żeby porozmawiać o kryzysie liturgii w Polsce i ustalić wspólne inicjatywy, które mogłyby mu zaradzić.
Wśród ok. 50 uczestników znaleźli się: teologowie, liturgiści, muzycy, animatorzy, a także prowadzący warsztaty muzyczne i liturgiczne, związani między innymi z: Ośrodkiem Liturgicznym Ruchu Światło-Życie w Chorzowie, Fundacją Dominikański Ośrodek Liturgiczny, czasopismem „Christianitas”, rekolekcjami „Mysterium Fascinans” i Wrocławskim Liturgicznym Studium Wokalnym. Gościem specjalnym spotkania był Przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, biskup Stefan Cichy.
Jak zauważył o. Sawicki w swoim zaproszeniu: „wśród osób uczęszczających do Kościoła widzimy coraz większą tęsknotę za porządną liturgią”. Uczestnicy nie ukrywali, że sytuacja w wielu kościołach może rozczarowywać.
Zwracali uwagę na niedbalstwo oraz brak świadomości i kultury liturgicznej, które skutkują rutyną i pośpiechem, a nawet nadużyciami, których dopuszczają się księża. Bywa, że interwencje u proboszczów nie pomagają. „Kapłani nie doceniają potencjalnego odbiorcy i «równają w dół» — tłumaczy Tomasz Dekert, menedżer działu redakcji Liturgia.pl — nie odniosą się w kazaniu do teologii, wychodząc z założenia, że ludzie nie zrozumieją. Nie posłużą się Pierwszą Modlitwą Eucharystyczną, bo za długa i wierni mogą się znudzić. Nie wprowadzą części stałych po łacinie, bo myślą, że ludzie nie dadzą sobie z tym rady”.
Z takim równaniem w dół mamy też często do czynienia w przypadku muzyki w kościele. „Marzy mi się, że kiedyś nastąpi moment, w którym ludzie zajmujący się muzyką w swoich wspólnotach będą posiadali podstawy wiedzy muzycznej i liturgicznej, bo — poza zaangażowaniem i pasją — są to niezbędne narzędzia pomocne w tym, by pięknie i świadomie uczestniczyć w liturgii” — mówi Katarzyna Młynarska, z inicjatywy której w 2009 roku powstało Wrocławskie Liturgiczne Studium Wokalne. „Inicjatywa jest adresowana nie tylko do tych, którzy śpiewają w zespołach czy w scholach ale każdego kto chce kształcić swój głos”- dodaje.
Problem z estetyką w kościele dotyczy nie tylko muzyki, ale także jego wystroju. „Co ludzie znajdują w miejscu, w którym powinno się czuć sacrum? — pyta o. Hieronim Kreis OSB autor Podręcznika ikebany liturgicznej. Kwiaty w kościele. — Nachalna, nadęta, tępa propaganda, bo to nie ma nic wspólnego z ewangelizacją, to może tylko ludzi wystraszyć”. Zapewnia, że nawet odpowiednio dobrane i ułożone kwiaty, mogą służyć głoszeniu Słowa.
Wiele zarzutów skierowanych było w stronę kościoła hierarchicznego. Zapytany, czy nie czuje się wywołany do tablicy, ksiądz biskup Stefan Cichy odpowiedział, że jest świadomy tego, że pewne pytania padają ze względu na jego obecność i dobrze, że tak jest. Obiecał też, że postara się wyjaśnić te kwestie na koniec. Pomimo zapowiedzi, w podsumowaniu biskup wskazał na pewne inicjatywy kościelne z zakresu liturgii, które jednak odbywają się równolegle do inicjatyw osób świeckich. Braku zdecydowanej współpracy na tym polu nie skomentował.
Nie skończyło się jednak na samej krytyce. Zastanawiano się nad możliwymi sposobami rozwiązania problemów dotyczących odpowiedniego otoczenia i sprawowania liturgii licujących z jej znaczeniem. Pojawiła się kwestia formacji, która miałaby dotyczyć nie tylko celebrujących mszę księży i zajmujących się jej oprawą ministrantów, lektorów, psalmistów, kantorów, scholi czy organistów, ale także jej uczestników. Przed tym, żeby nie sprowadzała się li tylko do teorii przestrzegał Paweł Milcarek z „Christianitas”. „To jest taki nasz pozytywistyczny schemat, bo my cały czas żyjemy w przeświadczeniu, że im więcej będzie edukacji, tym więcej ludzie sobie uświadomią i rozwiąże się wszystkie problemy. Staramy się rozwiązać problem liturgii mówiąc bardzo dużo o niej i robiąc bardzo dużo poza nią”.
Alternatywnym rozwiązaniem wydaje się być formacja przez celebrację, której znaczenie podkreślał kl. Krzysztof Porosło, jeden z organizatorów rekolekcji „Mysterium Fascinans”, których czwarta edycja odbędzie się w dniach 12-14 sierpnia 2011 roku. „ Uwielbiam metaforę liturgii zaproponowaną przez Romano Guardiniego, że liturgia jest «grą», nawet można powiedzieć «zabawą», nie w tym znaczeniu, że to jest coś płytkiego, mało ważnego, ale że w czasie «gry» człowiek jest całkowicie wolny; jest sobą – «gra» jest formą jego istnienia. Chodzi o to, żebyśmy na liturgii byli w pełni autentyczni, abyśmy stanęli w prawie o sobie przed Bogiem, i abyśmy wzrastali do bycia takimi, jakimi powinniśmy być. Kiedy zaczynamy celebrować, to potrzebujemy też pewnych ram, pewnych reguł, według których ta nasza «gra» będzie jakaś pełniejsza. Wyraża to też metafora tańca, człowiek w tańcu też jest wolny, autentyczny wobec partnera, cieszy się tym tańcem. Ale aby tak było, trzeba najpierw nauczyć się kroków”. Jego zdaniem nie oznacza to zupełnej rezygnacji z teorii na rzecz praktyki. „Rzetelna katecheza wtajemniczająca, czy też objaśniająca, jest konieczna i ona wpływa na nasze przeżycie liturgii. Jakie proporcje tutaj zachować? To jest najtrudniejsze pytanie, cały czas się tego uczymy organizując rekolekcje. Idziemy w kierunku katechez wtajemniczenia zamiast naukowych, bardzo precyzyjnych referatów, a przede wszystkim akcentujemy prymat samej celebracji. Nie tyle o liturgii mówić, co ją celebrować” — podkreśla kl. Krzysztof Porosło
Odrębną kwestią jest to, jak formacja przez celebracje wygląda na przykładzie dzieci. Zdaniem Tomasza Dekerta specjalne Msze dla najmłodszych, zamiast wychowywać je do bycia dorosłymi, adaptowane są pod ich domniemane potrzeby przez dorosłych. Paweł Milcarek przyznaje, że Msze te mają wiele pozytywnych aspektów, podkreśla jednak, że nie spełniają kluczowej dla nich roli, nie wprowadzają w samą liturgię. Dodaje, że Msza sprawowana dla dzieci powinna być skromna w dodatki, ale pełna.
Trudno było oprzeć się wrażeniu, że wielość i stopień skomplikowania problemów przeważał nad pomysłami na to, jak im zaradzić. Nie można pewnie spodziewać się, że ta garstka osób, w krótkim czasie, zmieni coś na wielką skalę. Warto jednak pamiętać, że to było pierwsze takie spotkanie, które pokazuje, że w różnych rejonach Polski są ludzie, którym zależy na poprawie sytuacji i robią małe kroki w tym kierunku, a to pozwala mieć nadzieję, że będzie lepiej.